Bardzo Was przepraszam. Prawie miesiąc nic nie dodałam, ale tak szczerze to miałam jakąś wewnętrzną blokadę. Niby wiem jak to wszystko się potoczy już do samego końca, ale otwierając Worda dopadała mnie kompletna pustka i nic nie byłam wstanie napisać. Do tego czasu ostatnio też mam dosyć mało, więc naprawdę musicie mi wybaczyć te moje obsuwy.
Ten rozdział wyszedł mi dziwnie i sama nie wiem czy powinnam go Wam publikować, bo pisałam go fragmentami i przede wszystkim z dużymi przerwami. Jednak nie chcę kazać Wam dłużej czekać, a wiem też, że jak już to napisałam w taki sposób to pewnie za wiele nie zmienię pisząc to jeszcze raz....
Ten rozdział wyszedł mi dziwnie i sama nie wiem czy powinnam go Wam publikować, bo pisałam go fragmentami i przede wszystkim z dużymi przerwami. Jednak nie chcę kazać Wam dłużej czekać, a wiem też, że jak już to napisałam w taki sposób to pewnie za wiele nie zmienię pisząc to jeszcze raz....
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, ale postaram się napisać go dużo szybciej niż ten.
Czekam na Wasze komentarze i do usłyszenia x
Trzymajcie się xx
'I'll pick up these broken pieces 'til I'm bleeding
If that'll make you mine'
Około
godziny szesnastej wjechaliśmy na parking pod blokiem Malika. Louis znalazł
wolne miejsce i zaparkował samochód. Odpięłam swój pas i spojrzałam na
chłopaka. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech. Nie mogłam się powstrzymać i
odwzajemniłam jego gest.
- Co cię tak szczerzysz? - spytałam ze śmiechem.
- Cieszę się, że ci się udało porozmawiać z tym prawnikiem -
wyjaśnił.
- Uwierz mi, że ja też. Wydaje się w miarę normalny -
dodałam.
- Mam być zazdrosny? - spojrzał wymownie, a ja zaczęłam się
śmiać.
- Nie powiem, że spojrzenie to ma interesujące - rozmarzyłam
się fałszywie i powstrzymywałam swój napad śmiechu.
- Że co? - spojrzał na mnie pełen powagi, a ja już nie
panowałam nad sobą. Cały samochód wypełnił mój głośny śmiech. Louis chciał
zachować powagę do końca, ale też był w tym kiepski. Nie przedłużając
otworzyłam drzwi. Gdy wysiedliśmy z samochodu, Louis podszedł do mnie i musnął
moje wargi. Złapał delikatnie moją dłoń i ruszyliśmy do klatki.
Po kilku minutach staliśmy pod drzwiami Zayna i czekaliśmy
aż chłopak nam otworzy. Czekając, dostrzegłam lekką niepewność u Louisa. Widać
było, że czuje się nieco dziwnie z tą całą sytuacją. Ścisnęłam mocnej jego
dłoń, a on tylko się uśmiechnął. Po chwili naszym oczom ukazał się Zayn. Nie
mogłam powstrzymać uśmiechu na widok Malika w kuchennym fartuszku.
- Stary co ci się stało? - Louis nie krył zdziwienia - Długo
nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale kurwa ty gotujesz?
Całą klatkę wypełnił mój głośny śmiech, a Zayn skupił swój
wzrok na mnie. Podał Louisowi dłoń na przywitanie i podszedł do mnie. Objął
mnie delikatnie jakby bał się odrzucenia. Przytuliłam się do jego ciepłego
ciała, a on pocałował mnie w policzek. Weszliśmy do środka i do moich nozdrzy
odleciał zapach pieczonego mięsa. Zdjęłam swoje trampki ze stóp i skierowałam
się do kuchni. Louis usiadł na jednym z krzeseł i obserwował ze śmiechem
Malika.
- Pomóc ci? - spytałam Zayna, a on tylko zaprzeczył szybkim
ruchem głowy i wyprowadził mnie do salonu. Usiadłam zrezygnowana na kanapie i
po minucie dołączył do mnie Louis.
- Co ty mu zrobiłaś? - usłyszałam pytanie Louisa.
- Ja jestem niewinna - zaczęłam się bronić.
- Jasne, jasne - chłopak zaczął się ze mną droczyć i złożył
czuły pocałunek na moich ustach.
Siedzieliśmy wpatrzeni w telewizor i do moich nozdrzy
doleciał zapach spalenizny. Podniosłam się z kanapy i skierowałam do kuchni.
Stanęłam cicho w progu pomieszczenia i oparłam się o futrynę drzwi. Widok
zestresowanego Zayna był bezcenny. Chłopak miotał się między szafkami i
próbował opanować sytuację. Mimo wszelkich prób nie udało mi się powstrzymać i
wybuchnęłam śmiechem. Malik odwrócił się zaskoczony i spojrzał na mnie pełen
powagi. Jego mina sprawiła, że nie mogłam powstrzymać i śmiałam się dalej. Po
kilku minutach podeszłam do Mulata i zabrałam z jego ręki szklane naczynie i
odstawiłam je na kuchennym blacie. Znalazłam w jednej z szafek ochronne
rękawiczki i założyłam je na swoje dłonie. Otworzyłam powoli piekarnik i
kuchnię wypełniły kłęby czarnego dymu.
- Otwórz okno - powiedziałam pewnym głosem i Zayn od razu
wykonał polecenie. Świeże powietrze
stawiło, że po chwili znów w kuchni było normalnie. Wyjęłam przypalone mięso i
postawiłam jedzenie na kuchence. Spojrzałam pytająco na Malika, a on tylko
zaczął przeklinać pod nosem.
- Pierwszą kuchenną porażkę masz za sobą - uśmiechnęłam się
- Teraz będzie tylko lepiej.
- Raczej chciałaś powiedzieć, że będzie tylko gorzej -
powiedział - Więcej to ja już nie gotuje - podsumował, a ja ponownie zaczęłam
się śmiać.
- Nie łatwiej było coś zamówić? - spytałam.
- Niby tak.. – zaczął dosyć niepewnie – Chciałem ci zrobić
niespodziankę – podrapał się po głowie, a ja oparłam się o szafki i splotłam
swoje ręce pod piersiami.
- Sam twój widok w kuchennym fartuszku to miłe zaskoczenie –
powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął.
- Cieszę się, że przyszliście. Nie sądziłem, że mnie tak
szybko odwiedzisz.
- Może zabrzmię teraz egoistycznie, ale mam do ciebie jedną
prośbę.. – spuściłam swój wzrok, a on od razu podszedł do mnie i złapał mój
podbródek, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia mu w oczy.
- Sam ci przecież powiedziałem, że zawsze ci pomogę –
zapewnił mnie spokojnie – Mów co się dzieje?
- Bo.. – zawahałam się – Rozmawiałam dziś z tym całym
prawnikiem..
- Boże, nareszcie – usłyszałam ulgę w jego głosie.
- No właśnie i chciałam zapytać czy nie mógłbyś być jednym
ze świadków?
- Ty jeszcze pytasz? – był zaskoczony – Oczywiście, że tam
pójdę i wszystko im powiem.
- Dziękuję – szepnęłam, a on tylko ucałował mnie w skroń.
- Nie masz za co – odsunął się ode mnie i podszedł do
spalonego mięsa – To co teraz zjemy?
- Pizza? – pokazałam mu język i skierowałam się do salonu.
- Chyba nie mam wyjścia – odparł zrezygnowany i wyciągnął
telefon z kieszeni.
Zayn’s P.O.V.:
Zanim wystukałem
numer telefonu ulubionej pizzerii, odnalazłem w pamięci telefonu kontakt Luka.
Zawahałem się chwilę, ale odepchnąłem wszelkie wątpliwości i nacisnąłem na
ekranie przycisk ‘połącz’. Po kilku
sygnałach usłyszałem w głośniku znajomy głos.
- Malik? – chłopak nie krył swojego zdziwienia, ale wcale mu
się nie dziwiłem. Sam byłem w szoku, że do niego dzwonie – Co się dzieje,
stary?
- Mam do ciebie małą sprawę – zacząłem.
- No tego się raczej domyślam – zadrwił – Inaczej byś nie
zadzwonił. Streszczaj się.
- Pamiętasz jak prosiłem cię o znalezienie informacji o
Isabelli? – spytałem, a on tylko mruknął na zgodę – No właśnie, więc mam
pytanie.. Masz może jakieś ciekawe wiadomości na temat jej ojca. Przydałyby mi
się teraz.
- Daj mi dziesięć minut, a ja zobaczę co da się zrobić i
zadzwonię – powiedział szybko.
- Dzięki stary – dodałem i zakończyłem połączenie.
Usłyszałem dziwny dźwięk za plecami i szybko się odwróciłem. Moim oczom ukazał
się Louis – Ja.. – zacząłem niepotrzebnie się tłumaczyć, a brunet przerwał mi
szybkim ruchem ręki.
- Daj spokój Zayn. Nie tłumacz się i rób co chcesz, ale nie
waż się zrobić czegoś co jej zaszkodzi, bo tym razem nie ręczę za siebie –
powiedział spokojnie.
- Wiem.. – ponownie spojrzałem na telefon i zacząłem wystukiwać
numer telefonu pizzerii – Jaką pizzę lubi Isabella? – spytałem szeptem.
- Zamów jakąkolwiek – uśmiechnął się – Ona zje każdy rodzaj
pizzy, jaki jej postawisz przed nosem, ale muszą być pieczarki – dodał, a ja
kiwnąłem głową w zrozumieniu. Złożyłem sprawnie zamówienie i ponownie skupiłem
swój wzrok na Tomlinsonie. Chłopak przysiadł przy kuchennym stole i wystukiwał
o blat jakiś rytm. Podszedłem do niego i usiadłem naprzeciwko.
- Wszystko w porządku, stary? – spytałem, widząc jego
zamyślenie.
- Sam nie wiem.. – zaczął – Mam nadzieje, że wszystko się
uda i ten skurwiel zgnije w tym pierdlu.
- Wiem.. Uwierz mi, że ja też. A co powiedział prawnik?
- Że mamy szanse wygrać, ale wiesz zawsze gdzieś tam
pojawiają się wątpliwości.
- Rozumiem, ale najważniejsze, że jesteś teraz przy niej.
Isabella cię potrzebuje –starałem się go wesprzeć. Chłopak popatrzył na mnie,
a w jego tęczówkach dostrzegłem nutę zaskoczenia moimi słowami.
- Co ja? – dziewczyna stanęła w progu i spojrzała na naszą
dwójkę – Kiedy będzie pizza?
- A co głodna? – uśmiechnąłem się.
- Całe życie – pokazała mi język i objęła Louisa od tyłu.
Oparła swój podbródek o jego ramię i przymknęła powieki. Louis złapał jej
dłonie i zaczął pocierać czule jej skórę. Chwilę później czułem na sobie dwie
pary niebieskich tęczówek. Oboje wpatrywali się we mnie, jakby czekali aż coś
powiem. Nasze milczenie przerwał dzwonek mojej komórki. Wstałem od stołu,
szepnąłem ciche ‘Przepraszam’ i
wyszedłem z pomieszczenia. Skierowałem się na balkon i przyłożyłem telefon do
ucha.
- I co masz coś? – niecierpliwiłem się, więc wyjąłem paczkę
fajek z kieszeni i odpaliłem jednego z papierosów. Nikotyna sprawiła, że moje
nerwy lekko się uspokoiły. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Mam – odparł, dobrze wiedząc, że nienawidzę krótkich
odpowiedzi. Starałem się jednak zachować spokój i oddychałem spokojnie – Udało
mi się pogrzebać w aktach odnośnie wypadku jej matki i znalazłem coś co powinno
cię zainteresować. Podobno Conner maczał w tym palce.
- Coś już kiedyś wspominałeś – przerwałem mu, nie mogąc się
powtrzymać.
- No właśnie i jest jedna dziewczyna, która widziała, że to
on przyczynił się do śmierci Kate Ford.
- To czemu wcześniej nic nie mówiła?
- Chciała, ale Conner dał w łapę komu trzeba, sąd umorzył
postępowanie i stwierdzono, że był to nieszczęśliwy wypadek. Wysłałem ci na
maila skany tych akt i numer do tej laski. Chyba dasz radę zadzwonić do niej
sam – powiedział sarkastycznie.
- Taa.. Dzięki stary – zakończyłem naszą rozmowę i
skończyłem palić papierosa. Nie zastanawiając się długo ruszyłem do kuchni i
odnalazłem Louisa i Isabellę – Hej Louis, masz może numer do tego waszego
prawnika? Wiesz dogadał bym z nim szczegóły i takie tam – zacząłem się
tłumaczyć, widząc ich zaskoczone miny.
- A tak, spoko – sięgnął po komórkę w kieszeni swoich spodni
i po chwili zaczął dyktować mi kolejne cyfry numeru telefonu.
Zapisując kontakt, usłyszałem dzwonek do drzwi. Chwyciłem
portfel leżący na kuchennej szafce i poszedłem odebrać zamówienie.
Z trzema papierowymi kartonami ruszyłem do salonu i
otworzyłem jedno z nich.
- Nareszcie – usłyszałem zadowolony głos Isabelli i po
chwili szatynka sięgała po pierwszy kawałek gorącego jedzenia. Do moich uszu
doleciał śmiech Louisa i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Złapałem w dłoń
jeden z kawałków i usiadłem na kanapie. Pizza była wyśmienita i już po
pierwszym kęsie zrozumiałem, że zamiast próbować swoich kuchennych
umiejętności, powinienem od razu coś zamówić. Mimo to nie żałowałem.
Wystarczyło być przyczyną uśmiechu na twarzy szatynki i od razu zapomniałem o
swojej kuchennej porażce.
- Smakuje? – spojrzałem pytająco na dziewczynę, choć
odpowiedź była oczywista. Isabella z prędkością światła pałaszowała kolejne
porcje.
- Pewnie – uśmiechnęła się z buzią pełną jedzenia – Brakuje
tylko dobrego piwka, meczyku i jakiś przystojniaków pod ręką – dodała.
- Że słucham?! – usłyszałem oburzony głos Louisa i zacząłem
się śmiać.
- Nic, nic kochanie włącz meczyk i wcinaj – pokazała mu
język i sięgnęła po kolejny kawałek.
- Jak chcesz to piwo w lodówce się znajdzie, ale na
przystojniaków nie masz co liczyć – podsumowałem.
- Poproszę. Po kilku butelkach i wy będziecie się nadawać –
zaczęła się śmiać.
- O nie! – krzyknął Louis i złapał ją od tyłu za boczki.
Zaczął gilgotać ją po całym ciele, a ja skierowałem się do kuchni po schłodzony
alkohol. Wziąłem trzy butelki i wróciłem do reszty.
We dwójkę siedzieli razem na podłodze i z napięciem
wpatrywali się w ekran. Podałem dziewczynie butelkę, a ona z uśmiechem ją ode
mnie zabrała. Upiła łyk i dalej kontynuowała oglądanie.
- Louis? – spojrzałem pytająco na chłopaka, pokazując mu
butelkę.
- Nie dzięki. Ktoś musi poskromić tę kibolkę – powiedział
spokojnie i objął dziewczynę ramieniem. Uśmiechnąłem się słysząc te określenie
i usiadłem na kanapie. Spoglądając
z góry na Louisa i Isabellę w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl – ‘Ten skurwiel musi dostać to na co zasłużył’.
Bardzo proszę o komentowanie :) x