Witajcie. Nareszcie jestem. Przepraszam. Strasznie Was przepraszam. Głównie to za to opóźnienie, ale naprawdę nie wiedziałam co mam napisać ani jak zacząć ten rozdział.
Coś jednak mi się udało nabazgrać i w miarę mi się to podoba, więc dodaje. Sama już nie wiem, ale nie czuję przypływu pomysłów do głowy. Mam nadzieje, ze się to zmieni, bo czuję się z tym fatalnie.
Liczę, że chociaż trochę spodoba się wam ten rozdział.
Czekam na wszystkie Wasze opinię!
Kocham Was :*
Dziękuje bardzo za ponad 20 000 wyświetleń! Jesteście niesamowici! <3
Coś jednak mi się udało nabazgrać i w miarę mi się to podoba, więc dodaje. Sama już nie wiem, ale nie czuję przypływu pomysłów do głowy. Mam nadzieje, ze się to zmieni, bo czuję się z tym fatalnie.
Liczę, że chociaż trochę spodoba się wam ten rozdział.
Czekam na wszystkie Wasze opinię!
Kocham Was :*
Dziękuje bardzo za ponad 20 000 wyświetleń! Jesteście niesamowici! <3
______________________________________________________________________________
'Wear your memory like a stain
Can't erase or numb the pain
Here to stay with me forever'
Can't erase or numb the pain
Here to stay with me forever'
Zapukałem donośnie w drzwi kilka razy, ale nikt nie otwierał. Rosła we mnie coraz większa irytacja. Zapaliłem, któregoś z rzędu papierosa. Podszedłem do najbliższego okna i zajrzałem do jakiegoś pomieszczenia. Dom wydawał się pusty, ale nie zamierzałem odjechać stąd bez żadnych informacji. Ponownie znalazłem się przy drzwiach i mocno chwyciłem za klamkę. Drzwi ani drgnęły. Rozejrzałem się po okolicy. Nie widząc żadnego gapia, odsunąłem się kawałek i kopnąłem drewniany prostokąt z całej siły. Usłyszałem tylko trzask, sygnalizujący, ze rygiel w zamku ustąpił. Zadowolony z siebie wszedłem pewnym krokiem do środka. Przedpokój był okropnie ciemny. Wyblakłe granatowe ściany pełne niezidentyfikowanych plam oraz czarne jak smoła meble rozbudzały we mnie coraz większą niepewność. Mimo, że takie obrazy były dla mnie codziennością to nigdy nie myślałem, że ujrzę je w tak spokojnej okolicy, a zwłaszcza w jej domu. Miałem przed sobą dwie pary drzwi po każdej stronie i jedne na przeciwko. Skierowałem się do pierwszego pomieszczenia po lewej stronie. Tynkowa biel ścian była zupełnym przeciwieństwem mroku przedpokoju. Oprócz wielkiego, dwuosobowego łózka stojącego na środku pokoju, nie było tam nic. Puste ściany. Brak zasłon. Czegokolwiek. Zrezygnowany ruszyłem do pokoju na przeciwko. Zaskoczył mnie brak klamki w drzwiach. Pchnąłem je lekko i moim oczom ukazało się niewielkie biurko stojące pod ścianą. Farba w całym pokoju już dawno nie była takiego koloru jak trzeba. Żywa zieleń w różnych miejscach przechodziła wręcz w pistacje. Przy oknie stało pojedyncze łóżko. Usiadłem na pościeli i rozejrzałem się. 'To musi być jej pokój' - pomyślałem. Tylko tutaj były zasłony w oknie, kwiaty czy ramki ze zdjęciami. Na biurku leżały porozrzucane zeszyty, a pod ścianą stał dosyć wysoki regał z różnymi książkami. Dziwił mnie jedynie brak jakichkolwiek kobiecych drobiazgów. Wstałem z miejsca i poprawiłem pościel. Poczułem coś twardego pod poduszką. Odsunąłem materiał i zobaczyłem niewielki notes. Wziąłem znalezisko do ręki i otworzyłem na pierwszej lepszej stronie. Był to jej pamiętnik. Zamknąłem go szybko i włożyłem do wewnętrznej kieszeni swojej skórzanej kurtki. Nie zamierzałem go czytać. Przynajmniej nie w tamtym momencie. Byłem coraz bardziej zaskoczony tym co widziałem. Odnalazłem kuchnię i napiłem się zimnej kranówki. Po pomieszczeniu było widać, że w domu brakuje kobiecej ręki. Brudne talerze i kubki po kawie wypełniały każdą możliwą przestrzeń. Przetarłem swoje zwilżone wargi i ruszyłem do ostatniego pokoju. Spodziewałem się jakiegoś salonu albo czegoś w tym rodzaju, ale ujrzałem tylko wielką przestrzeń. Jedynymi meblami były sofa w kącie i niewielki telewizor schowany między oparciem kanapy a ścianą. Odwróciłem się przodem do przeciwległej ściany. Na białym betonie wisiała wielka mapa Anglii. Kolorowymi liniami zaznaczone były pobliskie miejscowości. Niektóre z nich zakreślone były czarnym znakiem 'x'. Szukał jej. Do tego robił to cholernie dokładnie. Sprawdzał najpierw małe miasteczka, ale mimo wszystko wiedział, że jest w Londynie. Wskazywało na to wielkie, czerwone koło, którym zaznaczony był napis 'LONDYN'. Specjalnie przyciągał poszukiwania. Chciał uśpić jej czujność, a przy okazji utwierdzał się w tym, że była w stolicy. 'Pierdolony psychopata' - przeszło mi przez głowę. Zastanawiało mnie ile czasu już jej szukał. Ilość x-ów na mapie była spora, więc musiało to trwać już dłuższy czas. Przeglądając jego zapiski i notatki doszedłem do wniosku, że zaczął w dniu którym ją poznałem. Od tamtego momentu jego celem było ją znaleźć. Kompletnie nie rozumiałem po co jej szukał. Wszystko wskazywało na fakt, że jej cholernie nienawidził, więc czemu tak mu zależało? Czy nie wyszła mu na rękę z tą ucieczką?
Odłożyłem te pytania na później. W tamtej chwili bardziej interesowało mnie gdzie on był i co do cholery robił? Zdeptałem wypalonego papierosa i podszedłem do kanapy. Przesunąłem mebel na przeciwko mapy i rozsiadłem się na sofie. Wyjąłem kolejnego papierosa i próbowałem dojść do jego planów. Musiałem wyprzedzić jego kolejny krok.
Isabella's P.O.V.:
Obudziłam się w momencie, kiedy snop słonecznego światła padł na moją zaspaną twarz. Przeciągnęłam się leniwie i przetarłam swoje oczy. Zastanawiała mnie panująca cisza. Zrzuciłam kołdrę ze swojego ciała i wstałam z łóżka. Spojrzałam na stojący na szafce zegarek. Było parę minut po dwunastej. Byłam zaskoczona. Dawno tak dobrze i długo nie spałam. Skierowałam się do kuchni, ale mój pęcherz dał o sobie znać. Zaszyłam się więc w łazience i przy okazji wykonałam wszystkie poranne czynności. Po kilkunastu minutach w pełni rozbudzona prysznicem znalazłam się w kuchni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuła kolorowa kartka i leżąca obok niej komórka. Podeszłam do blatu i chwyciłam obie rzeczy. Usiadłam na jednym z kuchennych krzeseł i przeczytałam wiadomość:
'Poszedłem do pracy. Mathilde i Liam pojechali do siebie. Obok masz komórkę. Jest twoja. Zapisałem ci mój numer więc jak skończysz czytać ta durną wiadomość to zadzwoń. Louis x'
Zaśmiałam się pod nosem. Spryciarz nieźle to wykombinował. Wiedział, że nie będę chciała przyjąć od niego telefonu. Wzięłam komórkę do ręki i odszukałam w kontaktach numer chłopaka. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Isabella? Nareszcie - usłyszałam ciepły głos chłopaka, z którego można było wyczytać ulgę.
- Cześć Louis. Możesz mi powiedzieć po co kupiłeś mi telefon? - rzuciłam, chcąc od razu wyjaśnić tę sprawę.
- Po pierwsze to mnie też miło cię słyszeć. Po drugie to nie kłóć się. Chciałem mieć z tobą jakiś kontakt, gdyby coś się działo. A po trzecie to go nie kupiłem. Wiedziałem, że jesteś uparta i byś mi go oddała, więc znalazłem swój stary telefon i kupiłem starter
- wyjaśnił.
- Dzięki - szepnęłam w geście kapitulacji. Tak bardzo poznał mnie w tym krótkim czasie. W słuchawce przez chwile panowała cisza. Chyba był w szoku - Louis jesteś tam?
- Tak jestem. Nie sądziłem, że tak szybko mi ulegniesz - zaczął się śmiać - Jestem taki przekonujący czy to mój wrodzony urok osobisty? - zaczął się droczyć.
- Nie schlebiaj sobie - powiedziałam z udawaną obojętnością.
- Dobra, dobra. Czyli urok - wyobrażałam sobie jak się uśmiecha - Lodówka jest prawie pełna - zmienił temat - Telewizor też działa, więc chyba dasz radę co?
- Raczej tak. Masz ochotę na jakiś obiad?
- O i takie podejście lubię - zaczął się śmiać - Ale tak poważnie to tam nie wymyślaj za wiele. Ja zjem w sumie wszystko.
- Zauważyłam.
- No właśnie. Czuj się jak u siebie. Jakby coś to masz klucze na szafce w przedpokoju.
- Dziękuję Louis
- Daj spokój. Pogadamy jak wrócę. Będę koło siedemnastej. Trzymaj się.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon na stół i podeszłam do lodówki. Otworzyłam urządzenie i zaczęłam analizować jego zawartość. Musiałam przyznać brunetowi rację, jedzenia było naprawdę sporo. Mimo ogromnego wyboru zdecydowałam się na placki ziemniaczane. Zawsze gdy je jadłam przypominały mi się popołudnia z mamą. Za każdym razem podkradałam jej usmażone porcję, a ona zamiast się wściekać ostrzegała mnie przed poparzeniem języka. Nigdy jej nie słuchałam, a potem płakałam bo język z każdym kolejnym kęsem bolał jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się pod wpływem wspomnień.
- Tak bardzo mi cie brakuje - szepnęłam i ustawiłam wszystkie potrzebne składki na blacie. Przygotowałam wszystko na później i wyszłam na balkon. Zapaliłam jednego papierosa i pozwoliłam rozejść się kojącej nikotynie po moim organizmie. Oparłam się o barierkę i zaczęłam obserwować miasto. Londyn miał coś w sobie. Zlepek rożnych kultur i charakterów nadawał mu niezwykłej unikalności. Patrząc tak na okolicę poczułam ochotę na spacer. Skończyłam palić swojego papierosa i wróciłam do środka. Schowałam telefon do kieszeni swoich rurek i założyłam na nogi trampki. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wzięłam kluczę do ręki. Wyszłam z mieszkania bruneta i zamknęłam za sobą drzwi.
Kompletnie nie wiedziałam gdzie mam iść. Wyszłam z klatki i spojrzałam w prawą, a potem lewą stronę. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Przebiegłam szybko na drugą stronę ulicy i ruszyłam w nieznanym kierunku chodnikiem.Chłodny wiatr wywoływał co jakiś czas dreszcze na moim ciele. Schowałam swoje dłonie do kieszeni i starałam się analizować każdy najmniejszy milimetr swojego otoczenia. Miałam ogromną ochotę pochłonąć to miasto w całości. Wszystkie zapachy, barwy, nieznajomych mi ludzi. Każdy wydawał się zupełnie inny, ciekawy i cholernie interesujący. Już dawno nie odczuwałam takiej wolności. Rozkoszując się wszystkim w około doszłam do niewielkiego parku. Usiadłam na jednej z wolnych ławek. Na przeciwko mnie znajdował się niewielki plac zabaw. Mały chłopczyk o lokowanych włosach uciekał przed swoim tatą. Jego radosny śmiech był cudowny. Radość w jego oczach - nie do opisania. Ale najbardziej urzekł mnie widok ojca. Wysoki mężczyzna w średnim wieku, gonił swojego synka. W każdym jego ruchu, czy geście było widać jedynie ojcowską miłość. Tą której nigdy nie dane było mi doświadczyć.
Schowałam twarz w swoich chłodnych dłoniach. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Nie wiedziałam czemu widok dziecka i ojca tak bardzo na mnie wpłynął. Nie byłam osobą, która często płakała. Przez całe dzieciństwo nie mogłam nawet szepnąć, a co mowa zapłakać. Wreszcie mogłam. Nareszcie nie musiałam kryć swoich uczuć. Mogłam płakać ile chciałam i robiłam to. Płakałam jak mała dziewczynka, kompletnie nie znając powodu.
W pewnym momencie podbiegł do mnie ten mały chłopczyk o kasztanowych lokach. Ściskał w niewielkiej rączce chusteczkę.
- Proszę - powiedział radośnie - Czemu płaczesz? - spytał beztrosko.
- Harry zostaw panią - usłyszałam niższy głos i po chwili obok nas znalazł się ojciec chłopca.
- Ale tatusiu ta pani płaczę. Sam mówiłeś, że kobieta nie powinna płakać - powiedział dumnie, a ja zaczęłam się śmiać. Był taki uroczy.
- Tak masz racje - ojciec wziął syna na ręce - Nic pani nie jest?
- Nie. Dziękuje za chusteczkę - spojrzałam na Harrego. Chłopiec uśmiechnął się do mnie promiennie ukazując przy tym przesłodkie dołeczki w policzkach. Ojciec odwrócił się z synem i ruszył w stronę placu zabaw. Odprowadziłam ich wzrokiem. Harry spojrzał i pomachał w moją stronę. Wstałam z ławki i odwzajemniłam gest. Nagle poczułam mocne uderzenie w głowę. Schyliłam się zdezorientowana do przodu. Zaczęło mi się cholernie kręcić w głowie.
- Pójdziesz ze mną! - usłyszałam ten okropny głos o którym starałam się zapomnieć. Chwycił mnie mocno za rękę i szarpnął w jakimś kierunku - Nie rób głupich scen, bo to cię będzie drogo kosztować! - Uderzył mnie mocno w twarz. Z powodu siły przewróciłam się i upadłam na kolana. On wziął mnie na ręce i przerzucił moje ciało przez swoje ramię. Zaczęłam walić go pięściami w plecy i kręciłam się jak tylko mogłam. Jego uścisk lekko ustąpił i upadłam na trawę. Miałam gdzieś ból. Kucnęłam na kolana i próbowałam jak najszybciej uciec. Niestety w jednej chwili kopnął mnie z całej siły w plecy i upadłam ponownie. Odwróciłam swoją twarz. Nie miałam ochoty patrzeć na jego obleśną mordę. Spojrzałam na małego chłopczyka. Widziałam, że dostrzegł co się dzieje. Poczułam jednak mocne uderzenie w głowę i jedyne co zdołałam usłyszeć to krzyk przerażonego dziecka.