Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 19.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 19.. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 19.

 Witajcie kochani! ;* 
Tak jak już niektórym obiecałam wracam z rozdziałem jeszcze przed świętami. Cieszę się, ze się udało i napisałam ten rozdział. Myślałam, ze znów Was rozczaruje i nic nie dodam. 
Mam nadzieje, że znajdziecie wolną chwilę, między porządkami i podjadaniem świątecznych pyszności, na przeczytanie moich wypocin. 
Dziękuje Wam serdecznie za ponad 30 000 wyświetleń! Jesteście cudowni ;*

No to tak na zakończenie postaram się napisać Wam też jakieś oklepane życzonka xD
Kochani życzę Wam
żebyście zawsze z uśmiechem szli przez życie, aby spełniły się Wasze najskrytsze marzenia, niekończącego się szczęścia i wielu wspaniałych ludzi wokół Was. Wypocznijcie dobrze, spędźcie ten czas z bliskimi i powkurzajcie ich trochę bardziej niż zwykle ;*
Kocham Was! ;*
 ___________________________________________________


'Did some things you can't speak of
But at night you live it all again'

Louis P.O.V.:
          Droga do jej rodzinnego domu dłużyła mi się w nieskończoność. Nie miałem żadnego planu i wcale się tym nie przejmowałem. Miałem tylko nadzieje, że będzie właśnie tam. Że będzie cała i zdrowa. Chciałem ją tylko odnaleźć, zobaczyć i zwyczajnie powiedzieć jej po prostu 'Kocham Cię', a potem niech dzieje się co chce. Jeśli będę musiał zrobić coś jej ojczymowi to czuje, że żadna siła mnie nie powstrzyma. Nie po tym jak ją skrzywdził.
- Louis... - usłyszałem głos Malika i spojrzałem się w jego stronę. Wyglądał na zdenerwowanego, co było do niego niepodobne - Musimy pogadać - dodał.
- Teraz? - nie kryłem swojego zdziwienia.
- Tak teraz. Liam zatrzymaj się - zwrócił się do mojego przyjaciela, a ten o dziwo zwolnił auto i po chwili zatrzymał się na poboczu.
- Liam co ty wyprawiasz? Nie mamy czasu na jakieś pogaduszki.
- Louis oboje wiemy, że potrzebujesz tej rozmowy i on też - spojrzał przelotnie na Mulata - Im szybciej sobie to wyjaśnicie tym lepiej. Kłócąc się jej nie pomożecie - wyjaśnił, a mnie irytował fakt, że miał racje.
- Ja pierdole... - fuknąłem pod nosem i wysiadłem z samochodu. Oparłem się o auto przyjaciela i rosła we mnie coraz większa irytacja. To prawda potrzebowałem tej rozmowy. Już dawno układałem sobie w głowie scenariusz naszej kłótni, bo niewątpliwie to będzie kłótnia, ale nie miałam najmniejszej ochoty odbywać jej teraz. Nie kiedy ona siedziała bóg wie gdzie. Po chwili obok mnie znalazł się Malik. Stanęliśmy na przeciwko siebie i czekałem na jego ruch. Niestety on jak to miał w zwyczaju milczał.
- To o czym chciałeś rozmawiać? - on wsadził ręce w kieszenie swojej skórzanej kurtki i spuścił wzrok na swoje buty - Kurwa Malik nie mamy czasu - zacząłem się niecierpliwić.
- Louis ja... - zaczął, ale po chwili urwał mu się głos. Mimo to patrzyłem na niego i czekałem aż w końcu przejdzie do rzeczy - Ja wiem, że.. spierdoliłem - wydusił to z siebie.
- Naprawdę? - spytałem sarkastycznie - A kiedy na to wpadłeś? Jak miałeś na mnie wyjebane, kiedy umarła moja matka czy przy okazji, kiedy pieprzyłeś Clear na boku? - patrzyłem prosto w jego oczy. Wiedziałem, że przesadziłem, ale tyle czasu miałem ochotę mu wygarnąć wszystko, że nie mogłem już tak dłużej.
- Nie pieprzyłem jej... - powiedział pod nosem.
- Co? - byłem w kompletnym szoku.
- Nie spałem z Clear! - krzyknął.
- To po chuj było to wszystko? Wiedziałeś co do niej czuje!
- Ty serio nic nie widziałeś Louis? - spytał, a ja patrzyłem na niego jak na debila - Ona cię wykorzystała. Jedyne na czym jej zależało to prochy.
- O czym ty mówisz?
- Przypomnij sobie kiedy cię olała.. Pomyśl Louis... - przerwał na chwile, ale ja nie mogłem skojarzyć żadnych faktów - Gdy tylko mnie z nią poznałeś - ponownie zaczął - Wtedy zaczęła lepić się do mnie i błagała o załatwienie narkotyków. Ona nigdy nic do ciebie nie czuła.. Wykorzystała cię! - podsumował, a ja stałem jak kołek - Zaskoczony?
- Tak. Nie. Nie, jestem wkurwiony i to nie na nią, a na ciebie Zayn! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Dlaczego do chuja milczałeś!? To jedynego co potrafisz? Milczeć?
- Louis ja..
- Nie pierz Malik - przerwałem mu - Taka jest prawda. Gdy cię potrzebowałem po śmierci matki to co zrobiłeś?!
Stał cicho i nic nie mówił.
- Co zrobiłeś? - powtórzyłem pytanie.
- Milczałem...
- No właśnie Zayn! Brawo! Milczałeś! Wyrzuć wreszcie do kurwy nędzy to co ci leży na sercu! Bo jedyne co robisz to odrzucasz od siebie wszystkich...
- Louis ja tak nie potrafię..
- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać - skierowałem się do samochodu i chwyciłem za klamkę.
- Czekaj! - warknął.
Stanąłem ponownie na przeciwko niego i czekałem na to co powie.
- Wiem, że jestem beznadziejnym przyjacielem - zaczął - Wiem, że cię w jakiś sposób zraniłem, ale ja... - przerwał i zaczął się zastanawiać nad doborem słów - Ja chciałem ci pomóc Louis. Nawet nie wiesz jak bardzo. Tylko ja kurwa nie potrawie. Nie wiem jak.
- A ty myślisz, że ja wiedziałem jak do ciebie dotrzeć? Jak z tobą rozmawiać? Nie! I mimo to zawsze byłem kiedy tylko chciałeś, potrzebowałeś. Jak nic nie mówiłem to mimo to zawsze mogłeś na mnie liczyć...
- Wiem! - przerwał mi - I nawet nie wiesz jak to teraz doceniam. Zjebałem na całej linii.
- Niby tak, ale...
- Nie Louis, nie próbuj mnie tłumaczyć. Wiem, że to twoja natura, ale nie próbuj. Wiem, ze zjebałem i mam chociaż nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz. Kiedykolwiek..
Nie wiem dlaczego, ale podszedłem do niego i zajebałem mu z pięści w twarz. Poczułem nieopisaną ulgę. On spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nareszcie gadasz od rzeczy - powiedziałem.
- I dlatego mi przyjebałeś?
- Musiałem się upewnić, ze to ty - palnąłem, a on lekko się uśmiechnął.
- Louis ja..
- Nie kłopocz się. Wiem, że nie przejdzie ci przez grało przepraszam. Dlatego chociaż pomóż mi ją znaleźć, co?
- Możesz na mnie liczyć - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Odwzajemniłem gest, a chłopak niespodziewanie objął mnie ramieniem.
- Przepraszam stary.. - szepnął - Za wszystko.
- Ja też... - szepnąłem i poklepałem go dłonią po plecach.
- Jeszcze buziak na zgodę i możemy jechać - usłyszałem zadowolony głos Liama i zacząłem się śmiać. Chłopak stał uśmiechnięty przy samochodzie i nas obserwował. Odsunęliśmy się od siebie i skierowaliśmy się do samochodu. W trójkę wsiedliśmy do auta i ponownie ruszyliśmy w drogę.
Rozmowa z Malikiem sprawiła, że poczułem się o wiele lepiej. Miałem w sobie to dziwne uczucie wolności i lekkości. Liam miał rację. Ta rozmowa tylko nam pomogła. Wkurwiało mnie tylko to, że tak długo z tym zwlekaliśmy.

Zayn's P.O.V.:
          Wciąż nie mogłem uwierzyć, że mam to za sobą. Że mu to wszystko powiedziałem. Że w jakiś sposób mi wybaczył. To było.. Cholernie dziwne i nieznane mi uczucie. Ta ulga wypełniająca moje serce to było coś kompletnie obcego, ale skłamałbym gdybym powiedział, że nie podobało mi się.
           Przetarłem dłońmi swoją zmęczoną twarz i starałem skupić się na drodze. Zbliżaliśmy się powoli co celu. Kiedy ujrzałem znajomy znak z nazwą miejscowości, poczułem lekkie zdenerwowanie.
A co jeśli jej tam nie ma?
Albo jeśli jej coś zrobił?
Te pytania wypełniały moją głowę, ale starałem się odgonić wszelkie wątpliwości. Musieliśmy ją znaleźć.
- Gdzie teraz Zayn? - z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Payne.
- Wjedź w tą uliczkę i zaraz po prawej stronie będzie jej dom. Ten cały biały z brązową cegłą na dachu - zacząłem wyjaśniać - O ten - wskazałem palcem, gdy odnalazłem wzrokiem szukany budynek.
- No to jesteśmy - powiedział Liam i zaparkował na podjeździe - Co teraz?
- Żebym to ja kurwa wiedział - usłyszałem Louisa - Idziemy.
- Tak idziemy - zgodziłem się i w jednej chwili wszyscy wysiedliśmy z samochodu.

Isabella's P.O.V.:
          Każda słona łza spływająca po moim policzku. Każdy mój najmniejszy ruch i towarzyszące temu wszystkiemu uczucie obserwacji i niepewności. Tak było zawsze. Tak właśnie czułam się przez całe swoje życie. Ciągle obserwowana i wiecznie żyjąca pod kloszem. Do czasu...
Przy nim było zupełnie inaczej. Skończył się zaplanowany grafik dnia, a zaczęła cudowna nieprzewidywalność. Nigdy nie byłam pewna co się wydarzy i to było właśnie najpiękniejsze. Ta słodka nuta niepewności dodawała do dnia czegoś niezwykłego. Niestety odebrał mi to. Odebrał mi GO. Te jego cudowne lazurowe tęczówki w których widziałam bezpieczeństwo i miłość, czyli to czego tak bardzo mi brakowało. Cudownie kojące ciepło jego ciała i dźwięk bijącego serca przy moim uchu, kiedy mnie przytulał...
           Znów to zrobił. Odebrał mi wszystko.
           Przerwałam swoje rozmyślania i przetarłam swoje zaspane powieki. Byłam strasznie wykończona, ale nie mogłam zasnąć od dobrych kilku godzin. Niewygodna, zimna podłoga była pewnie jedną z przyczyn mojej bezsenności, ale i tak myślałam tylko o tym jak stąd uciec...
Podniosłam się delikatnie i przeczesałam palcami kosmyki swoich włosów. Zamknął mnie w tej cholernej piwnicy, a mnie powoli trafiał szlak. Dobrze, że chociaż uwolnił moje ręce. Przejechałam po ranach na nadgarstkach, które wywołał gruby sznur. Nie bolały tak bardzo jakby się wydawało. Bardziej bolała ta cholerna bezsilność.
Rozejrzałam się wokół siebie. Jedynym źródłem światła była ciemna żarząca się żarówka. Znałam to pomieszczenie i to zbyt dobrze. Jedyną zmianą jaka tu zaszła od mojej ostatniej wizyty to poprzestawiane kartony na podłodze. Zastanawiałam się co mnie czeka, a brak świadomości która godzina, czy jest dzień czy noc tylko coraz bardziej mnie irytował.
Nie mogłam już tak dłużej siedzieć. Miałam dość tej nicości wokół mnie. Podniosłam się z ziemi i otrzepałam swój zakurzony tyłek. Zagryzłam wargę i ruszyłam w stronę drzwi. Byłabym kompletną idiotką, gdybym spodziewała się, że będą one otwarte, ale postanowiłam zacząć właśnie od nich. Chwyciłam za klamkę i tak jak się spodziewałam drzwi ani drgnęły. Odetchnęłam głośno. Przysunęłam swój lewy profil do zimnej powierzchni i próbowałam się wsłuchać w dźwięki domu. Oprócz znienawidzonego głosu ojczyma słyszałam też kogoś jeszcze. Zdawało mi się, że rozmawiają. Z każdą kolejną sekundą głosy stawały się coraz głośniejsze, więc odruchowo się odsunęłam. Usiadłam z powrotem na podłodze i czekałam na to co się wydarzy. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Przed oczami stanęła mi scena z dzieciństwa. Miałam wrażenie jakby za chwile miał pojawić się kolejny 'znajomy' Davida. Moje przeczucia okazały się prawdziwe. Do piwnicy nie wszedł ten skurwiel tylko jakiś inny facet. Podszedł niepewnie i stanął na przeciwko mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moim oczom ukazał się ojciec mojej koleżanki z klasy. Ich dom znajdował się kilka przecznic od naszego. Nie raz zazdrościłam Olivii, że jej ojciec jest z nią tak blisko. Jak się okazało nie był aż taki święty.
Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dzień dobry panie Walker - powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
- Isabello to... - zaczął się tłumaczyć, a ja zaśmiałam się tylko.
- Niee.. Niech pan nawet nie zaczyna - podniosłam się i stanęłam przed nim prosto - Wiem po co tu pan przyszedł, ale pana rozczaruje, bo nie mam zamiaru wykonywać pańskich zachcianek. Jak szuka pan burdelu to trafił pan pod zły adres.
- Ja... - podjął kolejną próbę wypowiedzenia się, ale znów mu przerwałam.
- Jakby się pan do cholery czuł jakby mój ojczym, albo jakiś inny, pieprzony stary dziad dobierał się do Olivii? - zapytałam pewna siebie, a on tylko spuścił wzrok - Milczy pan, a to ciekawe - palnęłam sarkastycznie. On tylko przełknął głośno ślinę i odwrócił się w stronę wyjścia. Kiedy doszedł do drzwi, zaczęłam szukać starej toaletki mojej mamy. Ojczym chował tam pistolet.
Pamiętam do dziś jak się bałam gdy przykładał mi jego lufę do skroni.
Gdy odnalazłam zgubę, przejechałam palcami po zimnej broni. Wpatrywałam się w lufę pistoletu i przez chwilę zastanawiałam się jakby to było tak po prostu strzelić. Schowałam ją do tylnej kieszeni spodni i ruszyłam do drzwi. Chciałam jak najszybciej wyjść z tej pieprzonej piwnicy. Chwyciłam za klamkę i wyszłam na dwór. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Tego mi było potrzeba. Nie czułam panującego na dworze zimna. Moje ciało wypełniała jedynie ulga z opuszczenia piwnicy.
Usłyszałam pisk opon i odwróciłam się w kierunku dochodzącego hałasu. Zobaczyłam odjeżdżającego Walkera i uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na próg domu i zastanawiałam się czemu ojczym jeszcze nie wyszedł. Rozejrzałam się po okolicy i ujrzałam znajome auto stojące na podjeździe. Mogłabym przysiąc, że należało do Liama.
- Ale  jak? - szepnęłam pod nosem.
Lekko zmieszana postanowiłam na własną rękę dowiedzieć się o co chodzi. Przełknęłam ślinę i skierowałam się do tego cholernego domu.