Proszę nie zabijajcie! Wieeem, już dawno minął tydzień, a nic nowego się nie pojawiło. Wiem, przepraszam, ale przez szkołę nawet w dupę się nie mam kiedy podrapać.
Pomysły w głowie są, ale czasem brak mi sił żeby to w miarę sensownie napisać.
Mam nadzieje, że rozdział 14. (krótki wiem.. ;c) wam się spodoba i zostawicie swoje opinię ; *
Dzięki za wszystko i do zobaczenia <3
_________________________________________________________________________________
Isabella's P.O.V.:Spuściłam swoją głowę unikając jego wzroku. Zadane przez niego pytanie wciąż odbijało się echem w mojej głowie, ale sama nie byłam pewna odpowiedzi. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Byłam pewna, że mi się udało. Że zamknęłam poprzedni rozdział swojego życia. Że nareszcie uciekłam od piekła. Że już nigdy nikt mnie tak nie potraktuje.
Boże jak bardzo się myliłam. Czemu musiałam spotkać tego pierdolonego Zayna? Czemu byłam na tyle głupia i mu zaufałam? Dlaczego?
- Bells? - Louis złapał mój podbródek i sprawił, że nasze spojrzenia ponownie się spotkały. Patrząc na linię jego szczęki, miękkie, różowe wargi, kasztanowe włosy i te niezwykłe lazurowe tęczówki, zaczęłam dziwnie wierzyć, że wszystko może jakoś się uda. Nie wiedziałam czemu, ale każdy jego najmniejszy dotyk sprawiał, że zapominałam o wszystkim i liczyła się tylko dana chwila. Może były jakieś plusy?
Ponownie spuściłam wzrok, a on niespodziewanie objął mnie mocno i przytulił. Tak bardzo brakowało mi zwykłego wparcia i czyjejś bliskości. Od razu odwzajemniłam jego gest i mocno wtuliłam się w jego tors. Zamknęłam swoje powieki i rozkoszowałam się zapachem jego ciała. Aromat jego perfum sprawił, że czas się dla mnie zatrzymał. To było niesamowite. Louis pocałował delikatnie moją głowę i masował moje plecy.
- Powiesz mi co się dzieje? - szepnął, a ja poczułam przyjemne drganie jego klatki piersiowej. Nie chciałam, żeby przerywał.
- Boję się - szepnęłam prawie bezgłośnie. On tylko mocniej mnie objął.
- On cię już nie skrzywdzi. Nie dopuszczę do tego. Ja..
- Louis... - przerwałam mu i odsunęłam się od niego - Ja nie mówię tylko o moim ojczymie. To fakt boję się, cholernie się boje, że wróci i ten cały koszmar powróci. Nawet nie wiesz ile razy wyobrażałam sobie moment w którym widzę go ponownie i znów czuję się jak zwykłe gówno, które jest kompletnie niczym, bezwartościowym. Ale nie wiem co mam myśleć o Maliku, czemu on to robi? Boże dlaczego ja go musiałam spotkać.. - po moim policzku spłynęły łzy i schowałam swoją twarz w dłonie. Czułam się kompletnie bezsilna.
- Coś wymyślimy.. -jego głos się załamał - Razem... - szepnął i dotknął swoją dłonią mój policzek. Przez ten gest spojrzałam na jego twarz.
- Naprawdę w to wierzysz? - spytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Chłopak musnął delikatnie moje wargi i przysunął mnie do swojego torsu. Nasze ciała stykały się, a ja czułam bijące serce Louisa. Ten dźwięk sprawił, że moje nerwy lekko się uspokoiły. Tak bardzo pragnęłam go mieć tylko dla siebie. Złapałam kark chłopaka i mocniej naparłam na jego usta. Miękkość jego warg sprawiła, że zapomniałam o wszystkim w około. Brunet podniósł mnie szybkim ruchem, a ja objęłam nogami jego ciało. Nie przerywając naszego pocałunku, Louis podszedł do ściany i oparł o nią moje plecy. Zanurzyłam dłonie w jego włosach i zatraciłam się w naszym pocałunku. Po chwili chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze i delikatnie ją zagryzł. Rozchyliłam lekko swoje usta, a on od razu wypełnił ich wnętrze swoim językiem. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zaborczy i zarazem namiętny. Trwaliśmy tak złączeni. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć. Nasze usta i języki delikatnie współgrały ze sobą, jakby były do tego stworzone. Nagle z moich myśli odeszły wszelkie problemy czy troski. Pozostało tylko przyjemne uczucie, którego jeszcze nigdy nie doznałam w taki sposób. Sama nie byłam już pewna swoich uczuć. W pewnej chwili odsunęliśmy się od siebie i oboje próbowaliśmy uspokoić nasz oddech. Chłopak spojrzał w moje oczy, a ja zatonęłam w jego lazurowych tęczówkach. Nie mogłam oderwać od nich wzroku i już nie zwracałam uwagi na to czy chłopak mnie na tym przyłapie. On tylko uśmiechnął się lekko i złapał moją rękę. Bawił się palcami mojej dłoni i sprawiał tym, że czułam przyjemne dreszcze na swojej skórze.
- To co planujesz? - chłopak nie ustępował.
- Louis! - usłyszeliśmy krzyk Liama z pokoju i oboje ruszyliśmy w stronę wejścia.
- Co jest stary?
- Mecz się zaczyna - chłopak uśmiechnął się, a Mathilde weszła do salonu z wielką miską popcornu - Oglądacie?
- Jeszcze pytasz? - uśmiechnęłam się szeroko i powędrowałam na kanapę. Rozsiadłam się wygodnie, a po chwili dołączył do mnie Louis. Przysunął swoją twarz do mojego ucha.
- Jeszcze dokończymy tamtą rozmowę - szepnął prawie bezgłośnie, wywołując dreszcze na mojej skórze. Spojrzałam na niego spokojnie i kiwnęłam głową. Chłopak skierował swój wzrok na ekran telewizora. Wpatrywałam się w jego profil z kilka minut. Musiał czuć mój wzrok na sobie, bo przyłapał mnie na podglądaniu i uśmiechnął się w moją stronę. Lekko się zarumieniłam i pokazałam mu język. Louis zaczął się śmiać i wrócił do oglądania. Nie wiele myśląc, przysunęłam się do jego ciała i oparłam swoją głowę o jego ramię. Brunet objął mnie swoim ramieniem. Zamiast oglądać telewizję, przymknęłam swoje oczy i zasnęłam.
Obudziłam się kilka godzin później. Poczułam na sobie rękę chłopaka i powoli otworzyłam swoje oczy. Ku mojemu zdziwieniu w salonie panowała ciemność. Jedynym źródłem światła była zapalona świeczka na stole. Dzięki niej w pokoju czuć było delikatny aromat wanilii unoszący w powietrzu. Telewizor był wyłączony, a na fotelu nie dostrzegłam nikogo. Jak się okazało byłam sama z Louisem. Spojrzałam na stojący przy telewizorze zegarek i dostrzegłam godzinę. Było kilka minut po trzeciej. Przetarłam dłonią swoje oczy i przekręciłam powoli głowę. Oparłam brodę na swojej ręce, którą położyłam na torsie bruneta i wpatrywałam się w jego twarz. Delikatne światło świeczki podkreślało jego wszystkie rysy. Był taki spokojny i zarazem bezbronny. Zatrzymałam swój wzrok na jego ustach i miałam wielką ochotę skosztować ich smaku. Zagryzłam swoją wargę i rozmarzyłam się w myślach. W pewnej chwili chłopak lekko mruknął i powoli otworzył swoje powieki. W jego niezwykłych tęczówkach pojawiły się iskierki spowodowane światłem świecy. Louis lekko się uśmiechnął i mocniej przycisnął mnie do swego ciała.
- Czemu nie poszedłeś spać do siebie? - szepnęłam.
- Nie chciałem cię budzić. Spałaś tak spokojnie - uśmiechnął się.
- Wiesz, że nie musiałeś.
- Wiem, ale chciałem. Nie kłóć się już - pstryknął mnie delikatnie w nos i oboje zaczęliśmy się śmiać - To co robimy? - spytał, gdy oboje się uspokoiliśmy.
- W sumie to głodna jestem - zrobiłam minę niewiniątka.
- To chodź - Louis wstał z kanapy i złapał mnie za rękę. Oboje udaliśmy się do kuchni. Chłopak zapalił światło i otworzył swoją lodówkę. Ja usiadłam wygodnie na blacie i zaczęłam bawić się swoją koszulką.
- Na co masz ochotę? - spytał - Bo mi to się marzą lody czekoladowe o tej porze - uśmiechnął się.
- Czytasz mi w myślach - odwzajemniłam jego gest i sięgnęłam po sztućce do szuflady. Brunet usiadł obok mnie na szafkach, a ja podałam mu łyżeczkę. W jednym momencie zanurzyliśmy je w lodowej masie i rozkoszowaliśmy się smakiem czekolady w ustach.
- Smakują?
- Jeszcze pytasz. Są przepyszne - uśmiechnęłam się.
- No wiem. Moja mama zawsze je kupowała jak byłem mały. Przypominają mi dzieciństwo - odwrócił wzrok w zamyśleniu.
- A gdzie ona teraz jest? - spytałam trochę niepewnie.
- Nie żyje. Umarła trzy lata temu. Miała białaczkę.
- Przepraszam.. - poczułam się niezręcznie, ale z drugiej strony miałam wrażenie, że łączy nas więcej niż mi się wydawało na początku.
- Nie ma powodów. Pogodziłem się z tym - dodał spokojnie - Poza tym wiem, że tylko by się męczyła.
- Pewnie teraz jest szczęśliwa - próbowałam dodać mu otuchy.
- Wątpię. Widząc mnie z góry i to jak się staczam pewnie już nie raz miała mnie ochotę kopnąć w dupę.
- Nie mów tak..
- Bella, ale to prawda - spojrzał mi w oczy - Ja nie robię nic prócz picia i użalania się nad sobą.
- To nie picie jest problemem - położyłam swoją dłoń na jego.
- Kurwa jaki ja jestem żałosny. Liam, Tilly, a nawet ty to widzisz, a ja..? Ja dalej w to drążę.
- A ja myślisz, że jestem lepsza? - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Bells twoja sytuacja jest inna.. Ty..
- Przestań mi tu pieprzyć, ze bił mnie ojciec i ja mogę się nad sobą użalać. Nie chce twojego współczucia Louis. Nie chce nikogo współczucia. To gówno daje i w ogóle nie pomaga. Zastanów się lepiej nad sobą. Jesteś wolny i niezależny. Nikt cię nie szuka i nie czeka na twoje potknięcie. Możesz robić co tylko chcesz.
- A ciągle wszystko pieprze. Nawet nie wiesz co chciałem zrobić, kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem.. - spoważniał.
- Co?
- Chciałem cię zabić - szepnął, a ja nie kryłam swojego zdziwienia - Tak dobrze słyszałaś. Chciałem to zrobić. Zemścić się na tym jebanym Maliku, ale kurwa jestem takim życiowym pierdołą, że w życiu bym tego nie zrobił. Sam sobie bym w łeb nie strzelił, a mowa niewinnej dziewczynie...
- I właśnie to czyni cię lepszym niż Zayna. On by się nie zawahał i to jest straszne. Aż boje się pomyśleć, co on teraz kombinuje - wzięłam kolejną porcję lodów i wsadziłam ją do buzi - Louis.. Czy to.. no wiesz przez Clear? Kochałeś ją?
- I wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - uśmiechnął się pełen ironii - Że coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie była miłość. Kurwa co ja pieprzę? Kochałem ją jak głupi i myślałem, że nigdy nie przestanę.
- Ale?
- Pojawiłaś się ty...